Bohater tytułowy dzisiejszego posta, czyli piękne krople rubinu oplecione złotą nitką (srebrna się skończyła i nie chce mi się iść do miasta po nią:)
Kolejnym bohaterem dzisiejszego posta jest ten oto wspaniały motylek, który przyleciał do mnie od Loquacee w towarzystwie minerałkowych przydasiów. Dziękuję Agnieszko:)
Na koniec rzecz równie ważna. Zapraszam na kolejną edycję Jarmarku Progressteronowego w Poznaniu na ul. Kutrzeby (Wyższa Szkoła Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa) w weekend 19-20.03. Skład biżuteryjny standardowy- Lunamin, Moccate i ja.
Jarmark już był w zeszły weekend, ale zapomniałam napisać. Byłam zajęta opieką nad moją kotką, bo miała sterylizację. Dzielnie ją zniosła i teraz pomimo, że jeszcze z brzucha wystają nitki, skacze wyżej niż przed tygodniem. Jutro zdjęcie szwów i kotek będzie zdrowy:)
sa sliczne, wygladają jak wyjete z babcinej szkatułki. Uwielbiam takie :)
OdpowiedzUsuńEfekt jest niesamowity!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Motylka pieknego dostalas. A rubiny mnie urzekly.Nie dosc,ze same kamienie piekne to jeszcze w tak doskonalej oprawie:)
OdpowiedzUsuńBardzo romantyczne te kolczyki. Śliczne!
OdpowiedzUsuńPS. Dbaj teraz o dietę kici. Moja słodycz do sterylizacji też śmigała po klamkach, a potem tak jej poszło w biodra, że monstrum prawie 8 kg osiągnęła i nie możemy tego zbić, bo głodna nas chce żywcem połknąć...
Klasa!!:-)
OdpowiedzUsuńPięknie ubrałaś te rubiny !!! Motylek uroczy!!!
OdpowiedzUsuńRubinki takie szlachetne!
OdpowiedzUsuńNami, jesteś mistrzynią w swoim stylu - Twoja biżuteria jest rozpoznawalna. No jeszcze trochę i stworzysz markę!
OdpowiedzUsuńSUPER!
Przepiękne kolczyki :)
OdpowiedzUsuń